Wybory już na finiszu i w sumie trzeba się cieszyć, bo w Tychach kandydaci na radnych poszaleli. Są wszędzie – tak wszędzie, wszędzie… Niektórzy nawet swoje samochody ozdobili swoimi jakże pięknie „wyedytowanymi” przez grafika twarzami. Za to prezydent Tychów, Andrzej Dziuba jak zawsze przeprowadził nudną jak flaki z olejem kampanię, która zaczyna się i kończy na tym samym za każdym razem – wydrukuj ulotki, oklej autobusy i powieś banery. Na spotkania twarzą w twarz z mieszkańcami na ulicach miasta zdaje się zabrakło czasu.

To nie pierwsza kampania, którą obserwuje w Tychach, ale ta jest zarazem najnudniejsza i jednocześnie najbardziej bezczelna. Choć bywały mniej nudne momenty.

Ostatnio prezydent Andrzej Dziuba – w tej nudnej kampanii – zrobił coś ciekawego – zapowiedział w 2023 możliwy start w wyborach do senatu. Chce chronić Polskę przed „wyniszczającą dwupartyjnością nienawiści” – deklarował w wywiadzie dla tygodnika Echo. Nie sprecyzował, o które partie chodzi, ale można się domyśleć. Tylko zdaje się, że część tej „dwupartyjności nienawiści” udzieliła prezydentowi Tychów poparcia w wyborach, a ten się odwdzięczył. Oczywiście w start Dziuby do senatu wierzę tak samo jak w sprzedaż GKS-u Tychy w prywatne ręce.

Reklama

Ulotka Andrzeja Dziuby  

Szukałem na Facebooku u prezydenta tego co robią inni kandydaci w różnych miastach – spotkań z mieszkańcami, gospodarskich wizyt, czegoś więcej niż tylko ulotki, banery i nic. Za to rozbawiła mnie ulotka, którą kolportowali ludzie prezydenta Dziuby, bo zdaje się pakowano tam co się dało. Znalazła się budowa Stadionu Lekkoatletycznego (na który niedawno miasto po raz piąty unieważniło przetarg), otwarcie – i to nie żart – filii Miejskiej Biblioteki Publicznej w centrum handlowym Gemini, czy uruchomienie programu leczenia wad postawy u dzieci w Tychach. Dobrze, że prezydent chce leczyć wady postawy, niestety dzieci złamania, skręcenia i rozcięcia muszą leczyć w Katowicach.

Prezydent też dojrzał do budowy basenu otwartego, po tym jak zbudował wart ponad sto milionów złotych park wodny, którym jakoś specjalnie nie chwalił się w tej kampanii. Zresztą ta inwestycja na samym początku miała ciekawy start, połowa Polski się śmiała z nazwy wyłonionej w konkursie dla wodnego parku w Tychach. Dla tych, którzy nie wiedzą kapituła konkursu wybrała nazwę „Wodny Park Tychy”. Serio.

„Dobre miejsce”

Cieniem na prezydenturę Andrzeja Dziuby kładą się finanse Tyskiego Sportu, spółka otrzymuje potężne pieniądze od miasta i spółek miejskich. Pisaliśmy o tym tutaj, gdyby ktoś był ciekaw. Próbowałem się dowiedzieć ile dokładnie na sponsoring wykładają spółki należące do miasta Tychy – dowiedziałem się, że nie ma umów sponsorskich, są za to na reklamę. Niestety, spółka na prośbę o udostępnienie umów nie odpowiedziała – trzeba będzie iść do sądu, w trybie dostępu do informacji publicznej – a to potrwa.

Zresztą Tychy ostatnio przejęły też tygodnik Echo. Gazetę przez wiele lat krytyczną wobec działań prezydenta Andrzeja Dziuby kupiła spółka Śródmieście (należąca do miasta Tychy). Na razie nie wiadomo dokładnie ile kosztował zakup gazety. Optymista powiedziałby, że miasto uratowało przed upadkiem wydawnictwo, które przez 60 lat wydawane było na terenie Tychów, pesymista – a ja się chyba do takowych zaliczam – gotów pomyśleć, że prezydent za pośrednictwem spółki należącej do miasta (czyli majątku miejskiego) przejął gazetę, która przez lata go krytykowała. Jedno jest pewne – teraz już nie będzie, a przy okazji zawsze jest jakaś konkurencja dla Nowego Info (dwutygodnika, które tworzą dawni dziennikarze Echa). Miasto Tychy obecnie wydaje dwie gazety Twoje Tychy i Echo.

Wybory do Rady

W wyborach do Rady prezydent wystawił swój komitet, jego ludzie startują też z Inicjatywy Tyskiej. Szczerze mówiąc ciekaw jestem wyniku wyborczego tego eksperymentu. Pamiętajmy, że każdy radny dostaje przeszło 2 tys. zł diety w Tychach i do tego ma wpływ na prawie miliardowy budżet miasta, a majątek spółek należących do miasta, to znacznie większa kwota. Co ciekawe Inicjatywa Tyska promuje się swoimi działaniami społecznymi – jak organizacja zlotu food trucków, czy targi śniadaniowe. Coś co w Katowicach organizują studenci, w Tychach ma być platformą do dostania się do rady miasta i posiadania wpływu na tak ogromny majątek miejski?

Kampanijni cwaniacy

Było też kilka niefajnych aspektów tej kampanii. Niszczono plakaty wyborcze radnym wszystkich opcji, niszczono reklamy na przyczepach. Byli też tacy kandydaci, którzy kombinowali.

Moim zdaniem szczytem cwaniactwa w Tychach jest promowanie się na plakatach, autobusach i bilbordach z imienia i nazwiska w okresie kampanii przy okazji innych wydarzeń. Może to być zgodne z prawem, ale takie coś od razu mi pachnie próbą obejścia limitów wydatków na kampanie. Dla mnie to czytelny sygnał, że jeżeli ktoś kombinuje przed objęciem publicznego stanowiska, to co będzie się działo kiedy już je obejmie?

Niestety, we znaki dali się też radni samym mieszkańcom – tutaj mam na myśli parkowanie przyczep z reklamami na miejscach parkingowych. Grzech ten popełnili kandydaci zdaje się wszystkich opcji i chyba czas, żeby tych konkretnych kandydatów nauczyć szacunku do wyborcy. Ja jak widzę przyczepę na miejscu parkingowym, to po prostu na szanowną „twarz” nie głosuje – niezależnie od preferencji politycznych.

Były też kolorowe aspekty kampanii. Anne-Sophie Basta z Koalicji Obywatelskiej miała chyba najciekawsze hasło wyborcze (Tychy i Basta), a na ulicach rozdawała croissanty i chce organizować festiwal z Michałem Wiśniewskim.

Radni Stowarzyszenia Tychy Naszą Małą Ojczyzną na rozmowę wyborców wabili jabłkami – co zdaje się zapoczątkował w Tychach radny Klaudiusz Slezak. Pojawiały się też dziwne pomysły – na miarę prezydenckiej fili biblioteki w centrum handlowym – jak np. budowa mini zoo, czy powstanie palmiarni w Tychach. Słowem wybory…

Dobrze jedynie, że nie są co roku…

Reklama