Około setka osób protestowała przed Urzędem Miasta Tychy. To była manifestacja przeciwko planom budowy spalarni w dzielnicy Wilkowyje. Mieszkańcy domagali się spotkania z prezydentem i weszli nawet do jego sekretariatu. Andrzeja Dziuby akurat nie było w urzędzie. Padło wiele gorzkich słów pod adresem Dziuby i jego zastępców. Manifestujący wysyłali aktualnie rządzącego miastem na „emeryturę”. „Trzeba zrobić porządek z układami w mieście” – grzmiał jeden ze zgromadzonych.

Protest przy Urzędzie Miasta zaczął się około godziny 15.00. To miało być kolejne głośne „nie” pod adresem budowy spalarni odpadów w Tychach. Chodzi o budowę spalarni czyli Zakładu Odzysku Energii w dzielnicy Wilkowyje przy ulicy Dojazdowej. Mieszkańcy na spotkaniu z Radą Osiedla jednoznacznie sprzeciwili się inwestycji. Nie chcą takiego zakładu w swojej okolicy, nie chcą też podłączać się do miejskiej sieci. Instalmedia, która chce budować obiekt – to prywatna spółka (niegdyś udziałowcem w niej był tyski PEC).

Poszli do prezydenta

„Nie dla spalarni” – krzyczeli zebrani przed Urzędem Miasta Tychy. Wołali, żeby wyszedł do nich prezydent, gdy ten tego nie zrobił, to ostatecznie poszli do niego. Wcześniej złożyli petycję przeciwko budowie takiej inwestycji w dzielnicy Wilkowyje. „Tam mieszkają ludzie” – mówili i dzielili się swoimi obawami odnośnie zanieczyszczenia powietrza.

Reklama

W gabinecie prezydenta Tychów okazało się, że Dziuby nie ma. Wyjechał na spotkanie poza urząd. Nie było też żadnego z jego zastępców.

Dopiero po kilku minutach, gdy manifestujący protestowali na korytarzu przed gabinetem prezydenta Tychów, pojawiła się wiceprezydent miasta, Hanna Skoczylas. Doszło do konfrontacji z mieszkańcami.

„Przyjdziemy z taczką i wywieziemy tego pana” – mówił jeden z mieszkańców o prezydencie Tychów. Ostatecznie po gorącej wymianie zdań, przedstawiciele protestujących mają się spotkać z władzami miasta.

Reklama