Mieszkańcy głośno sprzeciwiają się budowie spalarni w Tychach. Krzyki na sali i obawy przed nowotworami. Tak w skrócie można podsumować spotkanie z mieszkańcami Wilkowyj odnośnie planowanej spalarni w tej części Tychów. Mieszkańców nie przekonywały korzyści przedstawiane przez władze prywatnej spółki, która chce budować obiekt. „Nie jest możliwe, żeby ludzie nie umierali na raka w takim towarzystwie” – stwierdziła jedna z mieszkanek. W trakcie spotkania nikogo raczej nie udało się przekonać do inwestycji, a pod jego koniec mieszkańcy zdaje się byli bardziej oburzeni zamiarami inwestora. Padło też pytanie do przedstawicieli miasta, dlaczego to właśnie Tychy nie chcą budować takiej inwestycji, tylko robi to prywatna spółka?

Na spotkaniu Rady Osiedle Wilkowyje pojawiło się wielu mieszkańców. To dotyczyło budowy Zakładu Odzysku Energii (ZOE), który ma spalać tzw. RDF-y, czyli odpady ze spółki Master, które nie nadają się do recyklingu lub składowania. Nowy zakład ma powstać na terenie niedziałającej kotłowni węglowej przy ulicy Dojazdowej, należącej do Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Tychach (PEC). PEC jest spółką miejską, inwestycję ma przeprowadzić natomiast prywatna spółka Instalmedia, z której PEC się wycofał w ubiegłym roku (jak podał w trakcie spotkania wiceprezes PEC). 

Spalarnia będzie gotowa w 2025 roku. Mieszkańcy na „nie”

Nowy zakład, który ma powstać w 2025 roku ma produkować ciepło ze spalania paliwa alternatywnego czyli RDF, którego spółka Master produkuje około 25 tys. ton rocznie. RDF-y (które powstają z tworzyw sztucznych, drewna, gum, materiałów obuwniczych, tekstyliów, papieru i kartonów) mają być 6-9 razy dziennie przez 5 dni w tygodniu dostarczane do nowego obiektu, w godzinach od 8.00-16.00. Obiekt będzie w stanie też magazynować na 2-3 dni do przodu RDF-y. Te mają być suche, bezwonne i bezpieczne. Mieszkańcom prezentowano nawet takie paliwo alternatywne w reklamówce.

Reklama
Marek Mrówczyński, prezes Instalmedia / Spotkanie z mieszkańcami Wilkowyj w sprawie spalarni / fot. Tychy24.net

Samo spotkanie było bardzo burzliwe, inwestor nie był w stanie dokończyć prezentacji, ciągle przerywano mu wypowiedź, mieszkańcy mieli mnóstwo pytań. Nie przekonało ich nawet to, że nowy obiekt zapewni im energię taniej o 20 procent, dla reszty miasta o 5 procent. 

„My wybudujemy sieć ciepłowniczą” – mówił Marek Mrówczyński, prezes Instalmedia, który przedstawiał założenia funkcjonowania nowej inwestycji. „Na Wilkowyjach w zasadzie nie ma sieci ciepłowniczej – podkreślił.

Powstanie w sumie 4 km sieci ciepłowniczej, która będzie pociągnięta do Mikołowa. Mieszkańcy natomiast argumentowali, że nie zgodzą się na pociągnięcie sieci przez swoje tereny, mówili też, że niedawno modernizowali swoje systemy ogrzewania w domach, więc nie potrzebują przyłączenia do sieci miejskiej. Prezes tłumaczył, że jest około 250 domów ogrzewanych przez kotły węglowe na Wilkowyjach, które mogą skorzystać z tańszego i bardziej ekologicznego ciepła z sieci. 

„Poprawimy jakość powietrza” – stwierdził, co wywołało śmiech na sali. Zebrani zauważyli, że faktycznie nowy obiekt będzie bardziej ekologiczny od wcześniej działającej tam kotłowni węglowej, ale ta od lat jest wygaszona, więc nie generuje żadnych zanieczyszczeń. Nowy obiekt, nawet z nowoczesnymi systemami będzie generował ich więcej niż wyłączona z użytku kotłownia. Pytali prezesa spółki Instalmedia, czy ankietowano mieszkańców odnośnie chęci przyłączenia do sieci ciepłowniczej. Takiej ankiety nie było. Jeden z mieszkańców powiedział wprost, że prywatna firma chce zarobić i buduje zakład w miejscu, gdzie ludzie nie chcą jego energii. 

Spotkanie z mieszkańcami Wilkowyj w sprawie spalarni / fot. Tychy24.net

Inwestycja za około 100 mln zł. Dochodów nie chcą spółki miejskie

Inwestycja ma kosztować około 100 mln zł i ostatecznie musi być dochodowa, bo przecież inaczej prywatna firma nie chciałaby jej realizować. „Kto na tym będzie zarabiał” zapytał jeden z mieszkańców. „A jakie to ma znaczenie” – odpowiedział wiceprezes PEC Tychy, Jan Suchy, który powiedział, że spółka PEC nie jest w stanie zrealizować tej inwestycji, więc robi to Instalmedia. Z tym, że PEC to kolos z kapitałem zakładowym około 150 mln zł, a Instalmedia ma około 1,8 mln zł kapitału zakładowego. Natomiast ZOE warte około 100 mln zł  będzie realizowała przy pomocy dotacji (50 proc. z NFOŚ) i kredytu. 

„Kto podjął taką decyzję? Czemu miejskie spółki PEC i Master nie chcą zarobić na tym spalaniu?” – pytał w trakcie spotkania radny Dariusz Wencepel (Tychy Naszą Małą Ojczyzną). „Skoro jest to takie ekologiczne i przynosi obniżkę cen energii? Czemu miejskie spółki postanowiły sprywatyzować te zyski” – dodał. 

„Gdyby była to inwestycja realizowana przez spółkę komunalną to pan by się zgodził?” – zapytał prezes Marek Mrówczyński. „Na pewno miałbym większe zaufanie” – odpowiedział Wencepel. Prezes Instalmedia zaznaczył, że normy ochrony środowiska są te same, niezależnie czy będzie to realizowane przez miasto czy prywatnego inwestora. 

Mieszkańcy pytali też dlaczego taki obiekt nie powstanie przy Masterze, co nie wymagałoby wożenia odpadów z wysypiska w Urbanowicach do Wilkowyj. Jak powiedziano w trakcie spotkania, przy Masterze nie ma działki, która pomieściłaby ZOE. Podobnie zresztą na całych terenach przemysłowych. „Te lokalizacje już były weryfikowane, tam już nie ma miejsca” – powiedział Mrówczyński. 

Planowana inwestycja nie ma jeszcze decyzji środowiskowej, a co za tym idzie długa droga przed nią do realizacji w 2025 roku.

Mieszkańcy natomiast podpisywali ankietę odnośnie tego czy zgadzają się na budowę ZOE. Ta ma trafić do Urzędu Miasta Tychy. Zapytani na spotkaniu, czy zgadzają się na taką inwestycję powiedzieli chórem „Nie”. Inwestor został zapytany, czy w związku ze sprzeciwem mieszkańców wycofa się z inwestycji. „Jak pan tak stawia sprawę, to żadna inwestycja nie powstałaby w Polsce” – powiedział prezes Instalmedia. 

Reklama