Reklama

Mieszkańcy przyszli do urzędu, bo miasto chce zrobić remont drogi za 8 mln zł. W tle wywłaszczenia, mowa o uchodźcach i poprawa bezpieczeństwa w tym rejonie miasta. Do tego deweloper, który chce w tym rejonie postawić 20 domków i podzielone opinie względem inwestycji – choć większość mieszkańców zdecydowanie jest za. Wiceprezydent Tychów rozwiała też wszelkie wątpliwości odnośnie kwestii lokowania uchodźców w Tychach, podkreśliła, że nie ma takich planów.

„Zabierzecie mi pół ogródka” – mówił jeden z mieszkańców na wtorkowym spotkaniu w Urzędzie Miasta Tychy. Inny mieszkaniec mówił, że po wywłaszczeniach będzie miał praktycznie drogę pod oknami. Choć pomimo głosów niezadowolenia, zdecydowana większość zebranych była za drogą. Jedna z mieszkanek podkreślała, że ma dziecko w wieku szkolnym i strach chodzić po ulicy, gdzie nie ma chodnika, a jeżdżą samochody, pojazdy dostawcze, hulajnogi i maszyny rolnicze. Inni zebrani chcieli, żeby miasto „puściło autobus” w tym rejonie.

Od lat chcieli inwestycji

Mieszkańcy przebudowy ulicy Głównej domagali się od 2000 roku. Temat wrócił na tapet w 2020 roku. Wnioskowali o nią mieszkańcy Urbanowic, a następnie radni. Obecnie miasto projektuje przebudowę drogi. W sumie temat dotyczy przeszło 150 osób, jak powiedziała wiceprezydent Hanna Skoczylas, 91 osób otrzymało powiadomienia o planach miasta. To osoby, które podlegają trwałym lub tymczasowym wywłaszczeniom. Czasami miasto musi przejąć fragment działki lub po prostu tymczasowo wejść na jej teren, żeby przeprowadzić potrzebne instalacje. Z 91 osób tylko 4 przyszły do urzędu, uwagi na piśmie złożyła jedna.

Ulica Główna / fot. Tychy24.net

W ciągu wąskiej obecnie ulicy, na której czasami nie mieszczą się nawet dwa samochody, nie ma chodnika. Powstanie zgodna z obecnymi przepisami droga lokalna o szerokości 5 metrów i chodnik po jednej stronie o wielkości 2,2 metra. Do tego wymienione mają być wszystkie instalacje, a teren odpowiednio odwodniony. Wcześniej mieszkańcy narzekali na zalewanie posesji. Na spotkanie w tyskim magistracie przyszło kilkadziesiąt osób, większość za realizacją inwestycji.

„Wydawało mi się i ciągle mi się wydaje, że ta inwestycja ma przyzwolenie społeczne” – mówiła Hanna Skoczylas, wiceprezydent Tychów.

Radna Lidia Gajdas obecna na spotkaniu stwierdziła, że od 2019 roku mieszkańcy zgłaszali jej potrzebę chodnika w rejonie ulicy Głównej. Też ją zdziwiło, że pojawił się sprzeciw wobec inwestycji, o którą zabiegała.

Reklama

„Po co w ogóle w takim razie chodzić i prosić, żeby jednak było” – mówiła radna Gajdas. „Nikt nikogo na siłę nie będzie uszczęśliwiał” – dodała.

Zaznaczyła, że to wcale nie jest taka prosta sprawa przekonać miasto do wydania akurat tak dużych pieniędzy w tym rejonie – to lata przypominania się urzędnikom, że w tym konkretnym miejscu jest taka właśnie potrzeba.

Wiceprezydent Hanna Skoczylas zdziwiła się, iż mieszkańcy nie zareagowali w kwietniu. Wtedy powiadomienia były wysyłane do zainteresowanych. „Inaczej wygląda sytuacja, kiedy miasto dowiaduje się na początku etapu projektowania” – mówiła Skoczylas i stwierdziła, że mieszkańcy zareagowali na sam koniec procesu projektowego.
Dodała, że miasto jest dwa, trzy dni przed otrzymaniem decyzji ZRID-owskiej, która na wywłaszczenia.

Arkadiusz Bąk, dyrektor MZUiM, podkreślił, że planowana przebudowa ma na celu minimalizację wywłaszczeń. Fragment od ulicy Żniwnej do prawie samego końca – to najbardziej zapalny odcinek, ale jak zaznaczył dyrektor, powoduje minimalne wywłaszczenia.

„Jest to droga zakończona, ślepa” – mówił dyrektor Bąk odnośnie ulicy Głównej. To znaczy, że droga w przyszłości nie będzie połączona z al. Niepodległości – takie obawy pojawiły się wśród mieszkańców.

„Ja bym chciała usłyszeć, co państwo zrobilibyście na naszym miejscu. Czy ja mam 150 paru osobom powiedzieć, że mniejszość, 4 osoby, nie chciały?” – mówiła wiceprezydent Hanna Skoczylas.

Co z odszkodowaniami?

Spotkanie z mieszkańcami odnośnie ulicy Głównej / fot. Tychy24.net

W ramach ZRID-owskich inwestycji, a to właśnie ta specustawa pozwala na wywłaszczenia – właścicielom gruntów należą się odszkodowania. Wysokości odszkodowania miasto obecnie nie jest w stanie podać. Do 3 miesięcy od wydania decyzji ZRID pojawi się rzeczoznawca i wyceni nieruchomości.

„Nie zakładałabym tak, że ta wycena będzie dla państwa niekorzystna” – mówi wiceprezydent.„To nie jest tak, że my państwu chcemy zrobić krzywdę” – dodała.

Skoczylas mówiła, że droga musi mieć określone parametry, których wymagają przepisy, tak żeby mogła nie tylko sprawnie obsłużyć bieżący ruch, ale była też bezpieczna dla pieszych oraz umożliwiała interwencje służb ratunkowych jak pogotowie i straż pożarna.

„Naszym celem jest zrobienie tej drogi, żeby miała minimalne parametry bezpieczeństwa” – mówił Arkadiusz Bąk, dyrektor MZUiM Tychy.

„Ja mam ostatni dom, będę miał drogę od schodów 3 metry. Zabieracie mi najwięcej ze wszystkich i przy schodach będę miał drogę” – żalił się jeden z mieszkańców. Jak się okazało, mowa była o około 1 m terenu, który miał zostać wywłaszczony. „Panu zabieramy około 1 metra, sąsiadom ponad 2 metry” – usłyszał w odpowiedzi.

Jak podkreślał dyrektor MZUiM, sama inwestycja nie może zadowolić wszystkich, bo w przypadku wywłaszczeń właściciele nieruchomości chcą, żeby wywłaszczano sąsiada, a nie ich. Sama droga ma nie tylko poprawić bezpieczeństwo w tym rejonie, ale też podnieść wartość działek.

Pojawił się też zarzut, że miasto chce budować drogę z powodu dewelopera, który na końcu ulicy ma zamiar budować 20 domków. „Ktoś wykupił teren, jest budowa nowych domków i nagle znalazły się pieniążki na drogę” – grzmiała mieszkanka.

Wiceprezydent Skoczylas zapewniła, że dwie sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego, a właściciel tego terenu będzie partycypował w kosztach budowy.

Zgodnie z planami miasta, obecnie trwa etap projektowania, realizację zaplanowano na 2026 i 2027 rok.

Reklama