Ewakuacja w Wodny Parku Tychy / fot. 112Tychy.pl

Skandal w Wodnym Parku Tychy. Podczas ewakuacji obiektu zator, klienci twierdzą, że kazali im płacić za pobyt. Wodny Park Tychy publikuje lakoniczne oświadczenie, nie można też zobaczyć komentarzy pod oświadczeniem zamieszczonym na Facebooku. Klienci się skarżą i zapowiadają, że tak sprawy nie zostawią. „Ewakuacja? To co się tam działo to jeden wielki cyrk! Część ludzi została wypuszczona na zewnątrz w samych kąpielówkach, na szczęście strażacy dali im koce termiczne. Ludzie którzy wychodzili przez szatnie zostali zatrzymani i stłoczeni na schodach, bo obsługa zaczęła rozliczać zegarki!!!” – pisze jeden z użytkowników. „Nie było żadnego zagrożenia dla klientów i pracowników” – przekonuje Wodny Park Tychy i zaznacza, że opłat nie pobierano. 

W sobotę 18 lutego doszło do ewakuacji w Wodnym Parku Tychy. Uruchomił się czujka przeciwpożarowa. O sprawie pierwszy pisał portal 112Tychy.pl. 

„Przed przyjazdem zastępów w obiekcie nadany został komunikat o konieczności opuszczenia obiektu. Niestety opuszczenie budynku nie należało do najłatwiejszych. Z relacji osób przebywających w obiekcie ludzie tłoczyli się na schodach i holu obiektu” – informowało 112Tychy.pl. 

Reklama

Komentarze pod postem na profilu Facebokowym Wodnego Parku Tychy są niedostępne. Do części i tak udało się nam dotrzeć. Tak sprawę relacjonuje mieszkaniec Czechowic-Dziedzic, który akurat przebywał w tykim obiekcie. 

„W sobotę wieczorem, włączył się alarm w parku wodnym w Tychach. Po dłuższej chwili zarządzono ewakuację wszystkich osób w parku wodnym. Po zarządzeniu ewakuacji kilkaset osób zatrzymano na schodach przy kasach i nie wypuszczono ich na zewnątrz, ponieważ każdy z ewakuowanych musiał najpierw rozliczyć się z paska i uiścić ewentualną dopłatę. Sytuacja obnażyła kompletną ignorancję i głupotę obsługi obiektu,  która jak się okazało zupełnie nie ma przygotowanych i wyćwiczonych procedur ewakuacyjnych. Od masowej paniki, która mogła doprowadzić do wielkiej tragedii, dzielił już tylko niewielki krok” – relacjonował w mediach społecznościowych klient obiektu.

Dokładniej sprawę opisał jeden z klientów na portalu Wykop.pl. 

„Około godziny 20:15 na basenie zaczęły wyć syreny. Przez pierwsze 4-5 minut nikt nic nie wiedział, żaden z ratowników nie wiedział co się dzieje. Ludzie zaczęli się niepokoić, część zaczęła kierować się w stronę szatni. Po chwili ratownik nakazał wszystkim wyjść z basenu (przypominam że byliśmy na zewnętrznych basenach, gdzie temperatura powietrza wynosiła 6 stopni!), a po protestach ludzi, że nie będą marznąć nakazał z powrotem wejść do budynku i kierować się do szatni (!). Ludzie początkowo podejrzewali, że pewnie jakiś fałszywy alarm i raczej nie było im śpieszno. Jedna z ratowniczek zaczęła drzeć się, że ludzie mają wychodzić do szatni, a nie czekać. Nas natomiast skierowano do bocznego wyjścia ewakuacyjnego, gdzie w samych kąpielówkach znaleźliśmy się na zewnątrz budynku przy 6 stopniach! Na szczęście po chwili dostaliśmy koc termiczny i pantofle’ – relacjonuje przebieg wydarzeń jeden z klientów. 

„Ale to co działo się w dalszej części przechodzi wszelkie pojęcie. Wszyscy ludzie (a było ich kilkaset), którzy wcześniej skierowali się do wyjścia przez szatnie zostali skumulowani przed bramkami i zaczęli być rozliczani ze swoich zegarków!!! Kilkaset osób stało w kolejce i czekało, aż dwie babeczki na kasach rozliczą kilkaset zegarków. Przypominam, że cały czas wyły syreny, na zewnątrz było kilka wozów strażackich, ogólnie panowała bardzo napięta atmosfera. Dobrze, że jeden z gości wykazał się rozwagą i w pewnym momencie wyłamał plombę na drzwiach ewakuacyjnych przy schodach i ludzie zaczęli wychodzić. Jednak trwało to tylko chwilę, gdyż po chwili przyszła pani z obsługi, zamknęła drzwi i zakazała wychodzić ludziom mówiąc, że mają nierozliczone zegarki. Przypominam, że nadal w budynku było kilkaset osób” – opisuje dalej. 

Zadaliśmy w sprawie pytanie do Wodnego Parku Tychy. Przesłano nam jedynie lakoniczne oświadczenie, które pojawiło się też na profilu Facebookowym obiektu. 

„W sobotę 18 lutego 2023 r. około 20.20 włączyła się czujka ppoż w strefie surfingu. Pracownicy obiektu natychmiast rozpoczęli procedurę ewakuacyjną i prowadzili ją do momentu przybycia straży pożarnej.

Po przybyciu na miejsce, po kilku minutach dowódca akcji z ramienia straży pożarnej nie stwierdził zagrożenia i nie widział powodu do kontynuowania ewakuacji – alarm zaliczono jako fałszywy. Część naszych gości zdecydowała się na opuszczenie obiektu, a ze względów bezpieczeństwa nasi pracownicy prosili o transpondery (opaski), które są dla nas informacją ilu gości znajduje się wciąż w obiekcie. Nie było już wtedy jednak żadnego zagrożenia, a strażacy kończyli swoje czynności.

Nie było żadnego zagrożenia dla klientów i pracowników, a dowodzący akcją ze strony straży pożarnej nie wydał dyspozycji do pełnej ewakuacji. Nasz obiekt od lat przechodzi rygorystyczne procedury ppoż., a bezpieczeństwo naszych gości jest dla nas priorytetem.

Naszych gości przepraszamy za trudności spowodowane włączeniem się alarmu. Podstawą do rekompensaty dla naszych klientów będzie paragon.

Michał Pawlak
Specjalista ds. Promocji
Wodny Park Tychy”

Dopytaliśmy o kwestię kierowania klientów do szatni i zatoru, który powstał.

„Wodny Park Tychy ma wiele oznaczonych zgodnie z obowiązującymi przepisami dróg ewakuacyjnych i podczas trwającej akcji ewakuacyjnej goście kierowani byli do wielu wyjść. Nie trzeba było brać portfela, bo opłatę za bilet ponosi się na początku pobytu, nie na końcu” – odpowiedział Michał Pawlak, reprezentujący tyski obiekt.

Reklama