Od wczoraj niemal każdy musi nosić maseczkę na twarzy lub w inny sposób zasłaniać nos i usta przebywając w miejscach publicznych. Ograniczenie nie dotyczy dzieci poniżej 4 roku życia. W Tychach mimo tego, że większość mieszkańców stosuje się do przepisów, to jednak nie wszyscy. Tyska policja w większości pouczała, ale pojawiły się też mandaty.

„Niektóre z osób napotkanych przez mundurowych bez maseczek tłumaczyło, że właśnie idą kupić, bo jeszcze nie zdążyli. I poszli – pouczeni przez policjantów o powadze sytuacji związanej z rozprzestrzenianiem się wirusa. Jednak byli i tacy, którzy pomimo tłumaczeń, nawet posiadając maseczki, uparcie i lekceważąco nie stosowali się do tych zaleceń. Niektórzy nawet twierdzili „że nie będą nosić masek bo ich to nie obowiązuje”. Wówczas policjanci stosowali represję w postaci mandatu karnego” – informuje Barbara Kołodziejczyk z tyskiej policji.

Tylko w czwartek policjanci podjęli 23 interwencje związane z naruszeniem przepisów. 17 potwierdziło się, nałożono 22 pouczenia i 13 mandatów karnych. Karano m.in. za łamanie zakazu gromadzenia się i nieprzestrzeganie obowiązku zasłaniania twarzy.

Reklama

Wczoraj tj. w czwartek – czego świadkiem był nasz dziennikarz – po interwencji grupy policjantów ze Szpitala Megrez w Tychach wyszedł mężczyzna, który domagał się żeby ochroniarz chodził po całym obiekcie i sprawdzał gaśnice. Mężczyzna, gdy opuszczał szpital kawałkiem materiału zasłaniał twarz. Kilka minut później awanturował się przed pobliską Biedronką. W międzyczasie rozbierając się od pasa w górę. Ust i nosa nie zakrywał.

Zresztą dzisiaj również łatwo można było dostrzec ludzi na mieście, którzy niczym nie zasłaniali twarzy. Tym grozi nawet 500 zł mandatu.

 

Reklama