Helikopter LPR / fot. Tychy24.net

Po zmroku w Tychach nie wyląduje helikopter LPR. Miasto się tłumaczy: „Jesteśmy na etapie szukania miejsca do lądowania”. Wczoraj doszło do sytuacji, która obnażyła lukę w funkcjonowaniu systemu ratownictwa medycznego w Tychach. Wszystkie karetki były w użyciu, dlatego zadysponowano po zmroku załogę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jak się okazało liczące ponad 100 tys. mieszkańców Tychy nie mają „gminnego lądowiska” dla helikopterów LPR. Takie lądowiska mają m.in. Wyry, Łaziska Górne, Bieruń, Bojszowy, Wola, Lędziny czy Imielin.

To kuriozalna sytuacja. W niedzielę załogę LPR z Muchowca w Katowicach do Tychów na interwencję przewozili strażacy. Następnie dziecko (3-letnia dziewczynka, która zakrztusiła się prawdopodobnie klockiem) została zabrana prywatnym samochodem do szpitala w Katowicach-Ligocie.

Na dzień dzisiejszy, po zmroku mieszkańcy Tychów nie mogą liczyć na przylot helikoptera LPR. W mieście nie ma „gminnego lądowiska”.

Reklama

W sprawie zwróciliśmy się do tyskiego magistratu i na razie nie wygląda to dobrze.

„W Tychach od lat funkcjonowało lądowisko dla LPR na Placu pod Żyrafą. Okazuje się, że to miejsce nie przeszło jednak ostatniej certyfikacji LPR , o czym gmina nie została poinformowana” – wyjaśnia Ewa Grudniok, rzecznik tyskiego magistratu. „Jesteśmy na etapie szukania nowego miejsca do lądowania na terenie Tychów, jednak z uwagi na zurbanizowanie i zalesienie miasta oraz coraz większe wymagania dotyczące warunków, jakie musi spełniać lądowisko nie będzie to łatwe” – dodaje.

Do sprawy będziemy jeszcze wracać. Na chwilę obecną tyszanie są w gorszej sytuacji niż mieszkańcy znacznie mniejszych miejscowości dookoła naszego miasta.

W Tychach nie mógł lądować helikopter LPR, a karetki nie było. Dziewczynka się zakrztusiła

Reklama