Prezydent Tychów podkopał swoją własną konferencję prasową. Urząd Miasta Tychy chce by mieszkańcy bardziej rozumieli co urzędnik do nich pisze. Pisma z magistratu mają być bardziej przejrzyste i zrozumiałe dla przeciętnego mieszkańca. To ma być korzystne i dla mieszkańców i dla urzędników. Zapytaliśmy prezydenta Tychów, co z radnymi? Czy oni również mają szanse na bardziej czytelne uchwały, w końcu radny to tak naprawdę przeciętny mieszkaniec miasta, który akurat dostał się do Rady Miasta. Do tego często spotyka się z bardzo skomplikowanymi dokumentami. Andrzej Dziuba, prezydent Tychów sam na ostatniej sesji mówił, że część radnych w ogóle nie czyta materiałów na sesję, a później nad nimi głosuje. Nasze pytanie prezydent uznał za „obraźliwe”.
Posłuchajcie, co odpowiedział Andrzej Dziuba, prezydent Tychów na nasze pytania:
Dzisiaj odbyła się konferencja prasowa w sprawie uproszczenia języka urzędowego w tyskim magistracie. Okazuje się, że gdy mieszkaniec nie rozumie urzędniczego, pełnego przepisów żargonu, to trzeba mu uprościć życie i skonstruować pismo tak, aby było bardziej czytelne.
Prezydent nie zrozumiał
Jeżeli się czegoś nie rozumie, to nie ma w tym nic wstydliwego. Nikt nie jest omnibusem. Prezydent Tychów uraczył dziennikarzy historią, gdy do niego przyszedł jeden radnych z pismem, które otrzymali jego wyborcy. Wspólnie, z jednym z wiceprezydentów nie potrafili sobie z nim poradzić. W końcu poprosili naczelnika, który był autorem tego pisma.
– Można powiedzieć po młodzieżowemu, że „rozkminił” to pismo – mówił Andrzej Dziuba prezydent Tychów. – Dużo jest takich dokumentów, z których trudno wyłowić istotę – dodał i miał rację.
Pisma bywają problematyczne nie tylko dla mieszkańców, ale najwyraźniej dla pracowników urzędu miasta jak prezydent i wiceprezydent, a także dla radnych. Zresztą kto miał przyjemność zajrzeć do uchwały budżetowej miasta lub do projektu planu zagospodarowania przestrzennego – ten wie.
Niestety radni, którzy nie czytają uchwał, bo ich np. nie rozumieją w pełni lub w części. Nie mogą zdaje się liczyć ze strony urzędu na takie same ułatwienie. To zupełnie odwrotnie niż mieszkańcy.
– Trudno mówić o możliwościach percepcji poszczególnych osób – powiedział Andrzej Dziuba. – Myślę, że to jest nawet trochę obraźliwe co pan powiedział – odpowiedział na nasze pytanie prezydent Tychów, któremu najwyraźniej brak zrozumienia przez mieszkańców przeszkadza, a w przypadku rady miasta niezrozumienie pism urzędowych, następnie głosowanie nad nimi, nie stanowi problemu.
Może być prościej
Dr Tomasz Piekot – językoznawca i współtwórca Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego, mówi, że bardzo łatwo można sprawić, że pisma dla radnych będą bardziej zrozumiałe. To właśnie on prowadzi szkolenia dla tyskich urzędników.
– To wszystko już na świecie zostało wymyślone. Taki zawód nazywa się „power writer” – mówi dr Tomasz Piekot. To osoba, która jest odpowiedzialna za wyciąganie i streszczanie informacji. – To jest specjalista, asystent, który dla decydenta potrafi przygotować dokument na jedną stronę. Np. uchwała ma 30 stron, albo jakaś analiza raport ma 30 stron, a ten asystent potrafi z tego zrobić jedną stronę – dodał.
Przypomnijmy, że radni w Tychach zaliczyli kilka wpadek w tej kadencji. Choćby radna Ewa Węglarz raz pogubiła się głosowaniu tajnym i domagała się jego powtórki, inna radna z komisji rewizyjnej Lidia Gajdas, chciała utajnić jej posiedzenie.