Tyska radna Lidia Gajdas swoimi wyczynami w trakcie posiedzenia ostatniej Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Tychy mogłaby zainspirować twórców serialu „Ranczo”. Radna Inicjatywy Tyskiej (jej klub wraz z PO tworzy koalicję rządzącą w Tychach) nie tylko chciała utajnienia posiedzenia jawnej komisji, zapytana o podstawę prawną rozbrajająco przyznała: „Ja nie muszę znać podstawy prawnej, bo nie jestem prawnikiem”. Argument jednak nie przekonał przewodniczącego komisji, chwilę później Gajdas podała powód. – Dlatego, że bardzo pan redaktor mnie rozprasza robiąc zdjęcia, ja nie mogę pracować – powiedziała. Karuzelę absurdu kontynuował radca prawny gminy Mirosław Nosalik. – Nikt nie uprzedzał mnie, a szczególnie Komisja Rewizyjna, że to posiedzenie będzie nagrywane przez osoby trzecie, osoby postronne, a dodatkowo będą robione mi zdjęcia – powiedział Nosalik.
Zasada jest prosta i praktykowana wszędzie – komisje i sesje rady miasta są ogólnodostępne dla mieszkańców i dziennikarzy. W końcu to podatnik płaci radnym i urzędnikom – w tym miejskiemu prawnikowi, który służbowo pojawia się na komisji. W przypadku tzw. danych wrażliwych, czyli danych osobowych (gdy ktoś poskarży się np. na działalność prezydenta) zazwyczaj wyczytuje się tylko inicjały i sprawa załatwiona. Nie ma przymusu czytania pełnych danych. Tak to jest praktykowane wszędzie, choćby w Katowicach.
W Tychach postanowili logikę postawić na głowie i utajnić posiedzenie. Próba nie powiodła się. To było ważne posiedzenie Komisji Rewizyjnej (14.06.2017), bo radni mieli głosować nad wnioskiem o udzielenie absolutorium prezydentowi Tychów – o tym głosowaniu będziemy jeszcze pisać.
Tajne obrady za publiczne pieniądze
Radna Lidia Gajdas z Inicjatywy Tyskiej pokazała się chyba z najgorszej strony z jakiej może pokazać się radny. Nie tylko zaprezentowała kompletny brak wiedzy na temat tego jak działa samorząd, to jeszcze chciała ograniczyć nie tylko dziennikarzom, ale i mieszkańcom dostęp do jawnego posiedzenia komisji. Radnej przeszkadzało, że na komisji pojawił się dziennikarz lokalnego tygodnika Nowe Info Zdzisław Barszewicz. Radna podała też ciekawy powód wyłączenia jawności posiedzenia.
– Dlatego, że bardzo pan redaktor mnie rozprasza robiąc zdjęcia, ja nie mogę pracować – żaliła się Lidia Gajdas.
Później swoje trzy grosze dodał radca prawny Urzędu Miasta Tychy Mirosław Nosalik, który przekonywał, że jest gościem komisji i trzeba chronić jego dobra osobiste w postaci wizerunku i nazwiska. Chciał żeby trójka radnych Komisji Rewizyjnej głosowała nad wyłączeniem jawności głosowania.
Zapytany przez nas Mirosław Nosalik, czy chce występować z zasłoniętą twarzą i pod inicjałami ostatecznie zgodził się na publikację swojego wizerunku. W końcu zdaje się dotarło, że niedobrze wyglądałoby, gdyby radca prawny gminy był wymieniany tylko z imienia i pierwszej litery nazwiska, a na zdjęciach występował z czarnym paskiem na oczach.
Ostatecznie na wyłączenie jawności komisji nie zgodził się jej przewodniczący Klaudiusz Slezak (klub Tychy Naszą Małą Ojczyzną).
– Pan powinien dbać o ochronę mojego wizerunku, czego ja się od pana domagam – stwierdził Mirosław Nosalik w trakcie dyskusji z przewodniczącym Slezakiem. – Panie mecenasie, jesteśmy w miejscu publicznym, w Urzędzie Miasta, na posiedzeniu jawnej komisji – tłumaczył Slezak, ale chyba do radcy nie dotarło. – Nie ma pojęcia posiedzenia jawnej Komisji Rewizyjnej – argumentował Nosalik.
Redaktor Zdzisław Barszewicz z Nowego Info delikatnie wyjaśnił zebranym, że korzysta z praw przyznanych mu przez Konstytucję Rzeczpospolitej oraz prawo prasowe, a opinie radnych i mecenasa go nie obowiązują. Dalej swobodnie robił zdjęcia i nagrywał posiedzenie komisji.
– Ja myślę, że pan się stawia dzisiaj naprawdę ponad prawem – skwitował Nosalik, chyba nie dostrzegając absurdu całej sytuacji.
Zachęcamy do wysłuchania dyskusji nad utajnieniem posiedzenia Komisji Rewizyjnej w Tychach: