26 tys. zł kosztował montaż bramownic przy wiadukcie na ulicy Glinczańskiej. Miały zapobiegać wjazdowi zbyt wysokich samochodów. Długo nie wytrzymały, po kilku miesiącach zostały zniszczone przez kierowców, którzy i tak próbowali swoich sił. Miasto myśli nad otworzeniem bramownic, ale chyba na myśleniu się skończy i dobrze, bo to marnowanie pieniędzy.
Bramownice zostały zamontowane, ponieważ kierowcy samochodów powyżej 2,4 metra zahaczali o wiadukt, a nawet rozbijali sobie naczepy. Zamontowano je w sierpniu, a wytrzymały prawie do połowy października.
Na razie Miejski Zarząd Ulic i Mostów czeka na odpowiedź z Wydziału Komunikacji Urzędu Miasta Tychy, odnośnie zasadności inwestycji. Bo wydać 26 tys. zł z miejskiej kasy można bardzo szybko, ale jaki będzie tego efekt? W tym przypadku może się okazać, że żaden.
Wiadukt należy nie do miasta, tylko do PKP – kierowcy natomiast najwyraźniej bramownicami się nie przejmują, więc po co marnować pieniądze?
– Ilość zdarzeń pod wiaduktem wcale się nie zmniejszyła – usłyszeliśmy od jednego z tyskich urzędników. – I tak trzeba było wyciągać samochody z pod wiaduktu – podkreślał urzędnik.
W przypadku, gdyby bramownice znowu się pojawiły, a kierowcy ponownie je zniszczyli, to miasto musiałoby się tłumaczyć z bezmyślnie wydanych pieniędzy i braku efektów.