W Tychach złożyli doniesienie do prokuratury na prezydenta, jego zastępce i jedną z urzędniczek. Chodzi o możliwość popełnienia przestępstwa. „Oni myśleli, że to przejdzie po cichu. Chcemy pokazać, że to nie będzie przechodziło po cichu” – mówi Mateusz Śmiglewski z Ruchu Narodowego/Konfederacji.
Powodem jest plan miejscowy dla obszaru Czułowa w tym ulicy Brzoskwiniowej, który umożliwia zabudowę wielorodzinną w tym rejonie. Plan, który tutaj trzeba nadmienić, został zaskarżony przez jednego z mieszkańców i uchylony w tej części przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach (WSA). Miasto jednak dalej chce zabudowy ulicy Brzoskwiniowej przez dewelopera i zaskarżyło wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA), co prowadzi do dość kuriozalnej sytuacji, w której miasto korzystając z pieniędzy mieszkańców walczy sądownie z mieszkańcami, aby umożliwić zabudowę podmiejskiej dzielnicy deweloperowi. Zabudowę niezgodną z wcześniejszymi miejskimi dokumentami planistycznymi, bowiem studium zakazuje zabudowy wielorodzinnej w podmiejskich dzielnicach Tychów, co zauważył WSA. Plan miejscowy musi natomiast być zgodny ze studium.
Miasto przygotowało, radni przegłosowali
Radni przegłosowali pod koniec zeszłego roku nowy plan miejscowy dla obszaru ulic Katowickiej, Jałowcowej, Zwierzynieckiej, Czarnej i Oświęcimskiej w Tychach. To obszar obejmujący około 50 hektarów z czego na 4 hektarach dopuszczono zabudowę wielorodzinną. To właśnie tę część uchwały unieważnił sąd. Miały tam powstać 3 kondygnacyjne budynki do wysokości 9,5 metra. Większość planu natomiast stanowi zabudowa jednorodzinna i szeregowa. Po przegranej w WSA, miasto odwołało się do sądu wyższej instancji NSA – do czego formalnie miało prawo.
„Tam od początku była podnoszona sprawa, że ten plan nie jest zgodny ze studium i to w sposób rażący, ponieważ w studium stoi jak wół, że jest zakaz nowej zabudowy wielorodzinnej” – mówi Mateusz Śmiglewski. To właśnie ta sprawa została zgłoszona do prokuratury.
Składający zawiadomienie korzystając z przepisu kodeksu karnego mówiącego, że: „każdy dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub policję”.
Ruch Narodowy/Konfederacja chce, aby śledczy sprawdzili czy prezydent Tychów, Andrzej Dziuba, jego zastępca Igor Śmietański i naczelnik Magdalena Zdebel nie dopuścili się przestępstwa przygotowując uchwałę, która według Ruchu Narodowego/Konfederacji byłaby działaniem na szkodę gminy .
Zapytaliśmy Śmiglewskiego dlaczego miasto miałoby samo sobie szkodzić. „Zależy w czyim interesie działa, czy w interesie mieszkańców, czy w interesie dewelopera, bo deweloperowi jest to na rękę. Bo cały myk polega na tym, że jeżeli uda im się wybudować te bloki przed wyjaśnieniem tej sprawy, tego planu zagospodarowania i zdążą te bloki zasiedlić, to one wtedy powstaną. Wtedy wchodzi wyższy interes społeczny” – tłumaczy Mateusz Śmiglewski.
„Oni myśleli, że to przejdzie po cichu. Chcemy pokazać, że to nie będzie przechodziło po cichu” – mówi.
Drugie doniesienie do prokuratury dotyczy już tylko samego wiceprezydenta Igora Śmietańskiego, który na sesjach i komisjach mówił, że wyrok WSA był „niejednomyślny”. Wiceprezydent przeprosił za swoje stwierdzenia i tłumaczył, że wynikają one z jego doświadczenia zawodowego (długie obrady według niego oznaczają, że skład sędziowski jest podzielony). Zgłaszający natomiast uważają, że wiceprezydent dysponował wiedzą, której nie powinien posiadać, ponieważ obrady składu sędziowskiego są tajne.