Interwencja przy ulicy Tetmajera / fot. 112Tychy.pl

W Tychach nie mógł lądować helikopter LPR, a karetki nie było. Dziewczynka się zakrztusiła prawdopodobnie klockiem. Do tego bardzo niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielę wieczorem – po godzinie 19.00. Pokazało lukę w systemie ratownictwa w Tychach. Załogę helikoptera do interwencji w Tychach przewozili z Katowic…strażacy.

O przebiegu tej interwencji pierwszy informował portal 112Tychy. Po godzinie 19.00 wezwano pomoc dla 3-letniej dziewczynki na ulicy Tetmajera w Tychach. Nie było wolnej karetki, która mogłaby pomóc, dlatego zdecydowano się użyć załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

„To było wezwanie do 3-letniego dziecka, które zakrztusiło się prawdopodobnie klockiem. Dziecko pojechało w asyście naszego lekarza samochodem prywatnym do szpitala w Katowicach” – tłumaczy Justyna Sochacka, rzecznik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jak tłumaczy w rozmowie z nami, helikopter nie był w ogóle użyty. Choć strażacy w Tychach już zabezpieczali lądowisko na parkingu jednego z pobliskich dyskontów.

Reklama

„Najbliższe miejsce, które moglibyśmy wykorzystać do lądowania w takim celu byłoby w Bieruniu” – podkreśla. To jednak nie miałoby sensu, bo załogę helikoptera na miejsce przewieźli z katowickiego Muchowca strażacy z Katowic.

Tychy jak się okazało mają poważną lukę w systemie ratownictwa – miasto nie ma wyznaczonego gminnego lądowiska, gdzie helikoptery mogłyby lądować po zmroku. Taki obszar musi być dobrze oświetlony. Co ciekawe takie lądowiska mają wyznaczone znacznie mniejsze gminy dookoła Tychów.

Dziecko ostatecznie w asyście lekarza zostało przetransportowane do szpitala w Katowicach-Ligocie samochodem należącym do rodziców.

Zapytaliśmy w tyskim magistracie dlaczego do tej pory w Tychach nie ma wyznaczonego gminnego lądowiska. Na odpowiedzi czekamy.

Reklama